W kwestii Nocy ciemnej słów kilka
- tomekratowski
- 10 kwi 2022
- 2 minut(y) czytania

Pewnego sobotniego wieczora skierowałem się do Teatru Ochoty na spektakl pt. Noc ciemna. Opowiadania Franza Kafki. Zapoznawszy się z zapowiedzią z witryny internetowej oraz przeczytawszy recenzje, wiedziałem, iż sztuka opiera się na opowiadaniach: Kolonia karna i Przemiana. Jako iż zawsze intrygowała mnie płodność artystyczna arcymistrza z Pragi, miałem zamiar sprawdzić czy sytuację kafkowską można zobaczyć naocznie.
Czasownik zobaczyć nie obrazuje w pełni wrażeń, gdyż w rzeczywistości sytuację można było odczuć. Stało się to skutkiem niekonwencjonalnego umieszczenia audytorium, które sztukę konsumowało, jak gdyby, ze sceny.
Moje refleksje dotyczą w głównej mierze dwu problemów:
I Problematyka kary
Karę kojarzymy przede wszystkim przez pryzmat jej największej i (jak się zdaje) najważniejszej funkcji, czyli retrybucji. Odpłata – chociaż współczesne analizy prawnokarne podważają ten paradygmat – jest najsprawiedliwszą formą zadośćuczynienia. Pobrzmiewa tedy pytanie: komu? Oczywiście poszkodowanemu (pokrzywdzonemu). Franciszek (Franz) Kafka widzi inną funkcję wymiaru sprawiedliwości. Państwo (jego organy) są publicznym mścicielem nie dla obywateli, lecz dla siebie. Z oskarżonego czyni się bezwolny przedmiot, który nie otrzymawszy prawa do obrony, a co więcej nawet nie dowiedziawszy się jakie przestępstwo popełnił, staje się zupełnie nieistotny. A jakiż miałby być w starciu z omnipotentną strukturą państwa? Przedstawioną w opowiadaniu sytuację należy, rzecz jasna, odczytywać w szerszym kluczu historycznym. Jest to przestroga przed nadciągającymi totalitaryzmami w Europie. Finalnie, trzeba jednak wspomnieć o specjalnej maszynie poprzedniego komendanta, bardziej przypominającej średniowieczne narzędzie tortur aniżeli instrument do egzekucji kary śmierci w dzisiejszym rozumieniu. Jej dokładny opis zwielokrotnia poczucie niesprawiedliwości doznanej w procesie. Postępowanie oparte nie na kontradyktoryjności i swobodnej ocenie dowodów przez sędziego, lecz przeprowadzane przez: prokuratora - sędziego - komendanta więzienia w jednym musi się zakończyć nieuczciwie.
II Obraz rodziny
Drugim, nie mniej ważnym, aspektem sztuki było ukazanie scen Przemiany. Gregor Samsa zamienia się pewnego dnia o poranku w robaka. Ta absurdalna sytuacja pozwala nam sporządzić naprędce szkic psychologiczny rodziny. Właściwe zachowanie się wobec tej tragedii nie jest łatwym zadaniem. Widzimy naprzemienne próby ratunku, zwątpienia, negacji. Ojciec konstatuje pod wpływem emocji (co tym bardziej świadczy o szczerości) to nie jest nasz syn. Matka, która nie chce się poddać zrazu, do tego samego przekonania dochodzi powoli, cierpiąc przy tym dużo bardziej i zadając sobie ogrom bólu emocjonalnego. Siostra dla Gregora z kolei wydaje się być ważniejsza niż Gregor dla niej. Z jaką wdzięcznością przyjmuje pomoc od siostry, choć udziela mu ją ona niechętnie a na pewno powściągliwie. Sytuacje kafkowskie z Kolonii karnej i Przemiany, co oczywiste, różnią się od siebie, ale zawierają wspólny mianownik – absurd. Nie jest on wprowadzony bezzasadnie. Sądzę, że ów robak może symbolizować słabego członka rodziny. Tak jak robak, niewychodzącego ze swojego pokoju, obłożnie chorego lub w inny sposób wymagającego ustawicznej pomocy. Czym bowiem różni się człowiek od najlichszego robaka? Ecce homo – śpiewają aktorzy w finałowej scenie przedstawienia i tak jest w rzeczy samej, oto człowiek. Czasem warto sprawdzić czy mimowolnie nie stajemy się członkami rodziny Gregora Samsy. Byłoby to okropnie smutne stwierdzenie, ale czy nieprawdziwe?
Konkludując, bardzo cenne jest zgłębienie się w materię tych dwu opowiadań. Sądzę, że pomocna jest tutaj przedmiotowa inscenizacja w Teatrze Ochoty. Jeśli zaś idzie o moje refleksje, Drogi Czytelniku, to wcale ich nie narzucam i nie uważam, aby były jedynymi poprawnymi wyjaśnieniami przesłania opowiadań. Zapraszam jedynie do twórczych przemyśleń, mając nadzieję, że tym skromnym opracowaniem choć li trochę je ułatwiłem!



Komentarze